MGMT

Od jakiegoś czasu szukałam pewnych utworów, a konkretniej tego kto jest ich wykonawcą.
Okazuje się, że to jeden wykonawca i to jest w zasadzie bardzo dobra wiadomość.
Nazwa duetu obiła mi się o uszy, ale naprawdę nic mi nie mówiła.
Nawet byłam pewna, że to jakaś angielska grupa:-)
Zaskoczenie, całkiem młodzi ludzi z Brooklynu.
Już wiem jaką płytę sobie zakupię w najbliższym czasie. Przesłuchałam ją dziś naprawdę wiele razy i zdecydowanie jej chcę.
Poszukałam trochę na You Tube, jest teledysk nieoficjalny, który chyba już został uznany za oficjalny:




Jednak moim teledyskiem roku, bo wątpię aby jakiś inny się pojawił godny tego określenia, zostaje "Time To Pretend",
nie da się wkleić, ale można obejrzeć tutaj:
http://www.whoismgmt.com/?territory=gb
zakładka videos

Co mi się tam tak podoba? Ta realizacja czyichś wyobrażeń, chwilami może i trochę chorych, ale czy zawsze w głowie ma się normalne wizje? Zdaje sobie sprawę, że to wizje po wypaleniu zbyt wielu środków odurzających, jednak i bez tego można mieć w głowie kalejdoskop zmieniających się obrazów i to bardzo dziwacznych - to wiem z autopsji.
Czasami tak umysł się zachowuje, sam skacze z jednej bzdury na drugą, a to co się tworzy w głowie nie jest zbyt mądre, logiczne itd., wystarczy pozwolić biec myślom bez jakiejś kontroli.

Obraz z "Time To Pretend" luźno skojarzył mi się z przedstawionym w pewnym francuskim filmie bad-tripem. Tam jednak zmierzało to w stronę tragedii.
Ten film to "99francs", opowiada o pracy w wielkiej agencji reklamowej. Opisywany często jako komedia, cóż ja go tak nie odebrałam.

MGMT jak na razie koncertują na festiwalach, w Europie się pojawili, może niebawem jakaś oficjalna trasa koncertowa..
Da się jednak zauważyć, że koncerty są "pod wpływem", zastanawiam się czy sukces ich trochę nie przerośnie. Mogliby pozostać trochę bardziej niszowi:-)
Jakieś 15 lat temu taki Andrew VanWyngarden byłby moim idolem na sto procent!
Plakat na ścianie i te sprawy.
Za tą pozorną niewinność wypisaną na twarzy, nieład na głowie, ogólnie prezencja która nie pozostawia obojętnym.
(napisałam wcześniej 10 lat temu, ale teraz się zastanawiam czy nawet nie powinnam napisać 20 lat temu..)
Muzycznie mnie opętało, być może to trafiło na moment gdy potrzeba mi jakiegoś zapamiętania w beztroskiej zabawie?
Wyskakać się do utraty sił, poczuć maksymalne fizyczne zmęczenie, wesołość o wysokim stężeniu.
Ostatnią płyta która mnie w ten sposób urzekła była "Push the Button" Chemical Brothers, no kiedy to było, lata mineły.
Wtedy też na okragło jej słuchałam, do tej pory żadna z płyt Chemical Brothers mi tak nie pasuje jak tamta.

Jeszcze "Time To Pretend" live

Brak komentarzy: