Książki odstawione

Jakiś czas temu zaczęłam czytać książkę Kena Folleta, Filary ziemi.
Zanim ją zamówiłam, to oczywiście zerknęłam na jakieś opinie, w różne miejsca. Wydawało mi się, że książka jak najbardziej mogąca mnie zainteresować.
Czytałam wcześniej inne książki tego autora i nie byłam zawiedziona.
Tym razem jest inaczej. Usiłuję się wczuć w klimat, wciągnąć w akcję, nie czuję absolutnie żadnego zainteresowania typu "co dalej będzie".
Którejś nocy z braku chęci do snu w jednym rzucie przeczytałam jakiś kawałek tej książki. Przez wiele kolejnych dni do niej nie spojrzałam. To już jest ważny sygnał:-)
Oczywiście na "nie".
W końcu zaczynam kontynuować czytanie bojąc się, że zapomnę o co tam chodziło.
Nuda, wszystko ciągnie się jak flaki z olejem, a moje rozczarowanie wzrasta.
Wczoraj odłożyłam książkę na półkę. Może jeszcze nie nadszedł jej czas?

Kiedyś nie odłożyłabym książki bez przeczytania jej do końca, tak samo jak nie wyszłabym z kina przed końcem filmu.
Jednak pojawiły się książki w które naprawdę nie potrafiłam się wczytać. Wiele z nich to wręcz kultowe powieści. Początkowo wstyd było mi przed samą sobą, że się poddaję. A może, że mam za wąski umysł i przez to nie pojmuję wielkości danej lektury?
Ostatecznie sama musiałam sobie odpowiedzieć czym dla mnie jest czytanie.
Pierwsze skojarzenie - przyjemność. I niech tak zostanie.

Zdarzyło mi się, że wróciłam do porzuconej książki. Polecone mi "Życie Pi" rok czekało. Pierwsze podejście było porażką. Obecnie to jedna z moich najukochańszych książek. Czytając ją denerwowałam się tym, że ona się w końcu skończy. Z jednej strony chciałam ją przeczytać od razu, z drugiej delektować się nią.
Ta książka to jedyny udany mój powrót:-)

Zawsze sądziłam, że lubię angielskie poczucie humoru, a tu rozczarowanie książką Clarksona. Do tej pory się zastanawiam co mnie pokusiło aby to kupić??
Akurat to kupiłam osobiście, tzn miałam wcześniej książkę w ręku. Mogłam więc przeczytać parę stron przed podjęciem decyzji. Teraz stoi na półce i wątpię bym do tej książki zajrzała.
Albo niby tryskająca humorem "Z wąskim psem do Carcassonne" Terry Darlingtona, każdy opis tej książki to zachwyty.
Jak więc się oprzeć i nie kupić? W dodatku część książki dotyczy podróżowania po Francji, to było kuszące.
Znalazłam zabawne fragmenty, były wplecione w fragmenty mnie irytujące.
Głównie narzekanie autora mnie irytowało, nic mu się nie podobało. Całe to podróżowanie wydawało mi się więc przygnębiające a nie radosne. W momencie gdy zaczęli płynąć francuskimi kanałami zrobiło się lepiej, tylko, że ja już byłam zniechęcona i któregoś wieczora zamiast tej wesołej książki wzięłam kryminał Mankella. Już do Darlingtona nie wróciłam.

Brak komentarzy: