Refleksja ubraniowa


Przyznaję, że jakaś szczególnie wybredna ubraniowo nie jestem. Szczególnie w rzeczach z góry przewidzianych na sezon. Niektóre okazały się bardzo trwałe i mają parę lat, a wygląd też dobry:-)
Ale dziś zobaczyłam masę ubrań wyglądających na po prostu zużyte.. jakieś niedorobione, krzywe, no nie wiem. Nie znam się za bardzo, ale strach takie coś wrzucić do pralki, bo można potem nie znaleźć.
Potem przyszła refleksja, że to widać taka moda i ma to zbyt, bo inaczej w sklepie by tego nie było. A ja mam nieodpowiednią ilość lat i nie rozumiem nowych trendów:-)
Chciałam sobie nastrój poprawić jakimś ciuchowym zakupem, już byłam pewna, że nic w oko mi nie wpadnie. A tu na dziale młodzieżowym:-) zauważyłam pewne spodnie..., cena 9 euro.
Wcześniej trzy dychy, za 9 mogłam więc rzucić okiem. Moja pierwsza myśl: niepoważna jestem. Drugiej myśli nie było, bo już byłam w drodze do kasy.
I tak nabyłam tzw rurki w zwierzęcy wzór.
W domu przymiarka - trafione, chyba ostatni raz takiego typu spodnie nosiłam z 13 lat temu, a zwierzęcy motyw nigdy się wcześniej w mojej szafie nie pojawił..
Zamierzam je czasem zakładać i to nie do chodzenia po domu.

Żal mi czasem, że jako nastolatka nie miałam pewnych możliwości ubraniowych.
Było donaszanie, pewien koszmarny zimowy płaszczyk, który rósł razem ze mną. Chciałam mieć kurtkę, jak inne dzieci. Spodnie nie do zdarcia, co z tego, że ciepłe, chciałam sztruksy albo dżinsy jak inne dzieci... Chęć na oryginalność mnie naszła gdy miałam jakieś 17 lat. A jak dziś pomyślę o tej mojej oryginalności, to śmiech mnie ogarnia. Była to spora skrajność i niewiele było w tym jakiejś estetyki. Takie tam kombinowanie z tego co mi dostarczono, bo własne zakupy przyszły dość późno.
Był etap ubrań z paczek, tam trafiały się perełki. Był etap koszul flanelowych i spodni gum, potem koszul męskich i sukienek z indyjskiego sklepu, do tego swetry w które zmieściłyby się i dwie osoby:-)
Obecnie mam wszystko i nic. Przede wszystkim myślę, że nie mam żadnego własnego stylu. Mam ubrania z wojskowego sklepu, ale też i różowe koszule i kwieciste spódniczki.
A najgorsze, że od jakiegoś czasu mam (aż) dwie piżamy. Takie z miękkiej flaneli i sama je sobie kupiłam:-(.

2 komentarze:

BORAKS pisze...

Suchaj.
Popjersze w swojim toważyswie jes naljepiej. Bosie naljepiej zna te nafaniejszą osobe.
Podrugie zawsze sie ma otpowiednią ilość lat.
Poczszecie trendysrendy.
Poszwarte wszafie masz swuj styl. Taki jest. Niechowaj zeczy co ich nie lubisz zazbytnio. Wywal je i jusz.
Popionte seksjoś pirzamy idzie ze zawartości. Nie skoronki.

maljeu pisze...

Na szczescie juz od wielu lat lubie swoje wlasne towarzystwo. A przyznaje, ze byl czas, ze nie za bardzo.
Z latami to.. :-)za pare tygodni zas wiecej ale na papierze.
Wszystkie rzeczy ktore przestaly mi sie podobac komus daje, co jest spowodowane po czesci tym, ze malo miejsca w szafie.
Koronki najladniej wygladaja na zdjeciu i na manekinie.