Kryminalnie

Pojawiła się nowa książka Marka Krajewskiego. Niestety napisał ją razem z Mariuszem Czubajem.
Pierwsza ich wspólna historia kryminalna traktująca o komisarzu Paterze jeszcze nie była najgorsza. Owszem, do Mocka to mu (Paterowi) daleko, ale czytać się dało bez irytacji.
"Róże cmentarne" mnie dość porządnie rozczarowały. To taka sobie historyjka kryminalna, dobra może na scenariusz "07 zgłoś się", ale gdzie jej do książek napisanych samodzielnie przez Krajewskiego.
Bardzo lubię jego historie o Breslau i Mocku. Miasto tam też jest pełnoprawnym bohaterem wydarzeń. Mock, nie wzbudzający sympatii, niby odpychający ale postać wyrazista. Wszystkie opisy bardzo staranne, plastyczne, czytałam z zainteresowaniem, trudno było mi się oderwać od książki.
"Róże cmentarne" - książka teoretycznie ma wszystko co potrzeba kryminałowi, ale też w żaden sposób się nie wyróżnia spośród innych.
Główny bohater, Jarosław Pater, to taka trochę oferma życiowa. Niby inteligentny, błyskotliwy a jakoś nie wzbudza mojej sympatii, nie "kibicuję" mu. Przyznam szczerze, że przeczytałam tę książkę do końca, bo jest dość krótka i nie zajęło mi to za dużo czasu. Ale intryga nie wydawała mi się jakaś szczególnie interesująca.
Oddzielny temat to relacje damsko-męskie w tej książce, śmieszne, po prostu śmieszne..
Mam jeszcze książkę którą M.Czubaj napisał sam, w tej chwili nie planuję jej czytać, trudno mi uwierzyć, że może być dobra:-)
Nadal jednak czekam na książki Marka Krajewskiego.

Wcześniej przeczytałam też zachwalaną wszędzie, naprawdę wszędzie powieść Stiega Larssona "Mężczyźni którzy nienawidzą kobiet".
Dwa dni mi zajęło jej przeczytanie, a ma ona swoją objętość:-)
Trafiło na bezsenne noce i trochę wolnego czasu. Na początku trochę denerwowało mnie tłumaczenie. Nie lubię gdy np. FBI tłumaczy się na CBŚ, jakieś szwedzkie instytucje rządowe, policyjne dostały polskie nazwy, bezsensu. Tak samo trudno mi uwierzyć, że Szwed używa zwrotu "wsio rawno". Wolę gdy takie rzeczy pozostają bez tłumaczenia niż gdy tłumacz dorzuca od siebie:-).
Potem starałam się już nie zwracać uwagi na te drobiazgi, aby sobie nie psuć przyjemności wgłębiania się w losy bohaterów. Najlepsza postać tej książki to na pewno Lisbeth Salander. Autor tylko trochę o niej opowiedział, jej przeszłość nie jest jasna. Domyślam się, że w kolejnych dwóch tomach przedstawi Lisbeth czytelnikom do końca. To wg mnie dobry pomysł.
Opisana w "Mężczyźni którzy nienawidzą kobiet" historia jest wciągająca, nużące może być nieco drzewo geneologiczne rodziny Vangerów, ale da sie przez to przejść:-).
Kolejna część Millenium ma się niebawem ukazać w Polsce, ostatnia przewidziana jest jesień.
Nie mogłam nie porównać Larssona z Mankellem.
Gdy czytałam recenzje dotyczące książki Larssona wiele razy pojawiało się tam stwierdzenie, iż "lepsze od powieści o Wallanderze".
Ja mam inne zdanie. Powiedzialabym, że to ten sam poziom, wysoki. Książki Mankella o Wallanderze są nierówne. Te pierwsze są słabsze, choć zdecydowanie warto je przeczytać i nie jest to czas stracony. Widać jednak, że z każdą kolejną książką Mankell się rozwija.
Na przykład "Piąta kobieta" bardziej mi się podoba niż "Mężczyźni którzy nienawidzą kobiet".

W zasadzie trudno abym napisała, że "Róże cmentarne" to udana książka- czytałam ją zaraz po
Larssonie..

Brak komentarzy: