Przy okazji w oko wpadła mi też płyta Audioslave, też zakupiłam.
Przeżywam chyba fascynację Chrisem Cornell'em. Nie chyba, a na pewno.
W dodatku zapoznawanie się z jego muzycznymi dokonaniami rozpoczęłam ponoć od najgorszej płyty, czyli ostatniej("Scream").
Mam to gdzieś, ta płyta mi się podoba pomimo tego, że chwilami można mieć wrażenie, iż za chwile zamiast Chrisa zaśpiewa Nelly Furtado lub Rihanna;-)
Ale rozumiem - każdy chce czasem zrobić coś całkiem innego niż robił do tej pory.
Tylko czy to AŻ tak się różni od wcześniejszych solowych dokonań Cornell'a? Te piosenki spokojnie da się przearanżować i na przykład na koncercie mogą brzmieć całkiem rockowo.
Pewnie dla fanów Soundgarden i Audioslave "Scream" to taka zdrada na miarę "czarnego albumu" Metalliki;-)
Koncerty w mojej okolicy już byly, przegapione. Szkoda, wielka szkoda.

Moze to od wysiłku na scenie taki płaski brzuch się robi i rzeźba na klacie..


zdjęcia podebrane z :
http://www.chriscornell.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz